Strona:PL Eliza Orzeszkowa O nacjonalizmie żydowskim 1 4.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bry uchodzi; ale, najpewniej, było też wiele sentymentu zupełnie szczerego i którego naiwność, w narodzie tak roztropnym, zdumienie obudzała. Gdyby moment ten nie pękł jak bańka mydlana pod dmuchnięciem ust, z jednej strony prawodawczych, a z drugiej chuliganowych, gdyby dłużej był potrwał, asymilacja stałaby się szybką, powszechną i nawet purpurą gorącej miłością zaprawioną. Tak jest. Śmiem tak twierdzić na pewno.
Przypatrywaliśmy się zjawisku ze strony w milczeniu, ale z uwagą wielką i z takiemi uczuciami, jakie w nas ono budzić musiało; wiemy więc dobrze, co i jak było. Słyszeliśmy też, jak zegar czasu wybijał koniec złotej ery. Bańka mydlana pękła, sen arkadyjski pierzchnął — a tego, co pozostało, wyliczać nie można i nie potrzeba, bo wszyscy o tem wiemy, a najdobitniej wiedzą o tem sami żydzi.
Coż więc dziwnego, że, po obudzeniu się z arkadyjskiego snu, po zniknięciu tęczowych barw bańki mydlanej, żydzi, spoglądając na ubiory swoich dzieci, językiem, którym mówić nauczyli się i już przywykli, samych siebie zapytywali: Czemże, kimże jesteśmy? Bo jarmiaczki, obciskujące postacie dziecięce i brzmienie wyrazów, z ust wychodzących, choćby towarzyszyła im najszykowniej i najstoliczniej oddawana końcówka s, nie stanowią istoty narodowości. Ażeby integralną częścią narodowości jakiej czuć się, trzeba ją kochać. Czy oni mogli trwać w miłości powziętej?
I jak raz w tej samej chwili na Zachodzie powstali mężowie z imionami: Hertz, Nordau, Zangwill i na wszystkich pięć części świata rzucili hasło: Sjon! a potem Ito! Sjonizm i Itoizm! (terytorjalizm).
Sjon! Jeruzalem! Palestyna! Często wspominały te święte imiona modlitwy synagogalne i pradawne księgi Izraela. Lecz było to dotychczas coś nakształt poetycznej abstrakcji, w wyjątkowych momentach skupienia czy cierpienia rozrzewniającej, lecz w prozie i zawierusze życia codziennego blade zaledwie i oddalone odbicie w pamięciach i sercach pozostawiającej. Czy to nawet blade i oddalone odbicie Sjonu i Jeruzalem istniało jeszcze u najmłodszych, u tych, którzy przestąpili już próg gmachu cywilizacyjnego edomitów, wątpić należy. Wątpić o tem należy szczególnie wobec niezmiernej łatwości, z jaką, przy zetknięciu z cywilizacją nowoczesną, żydzi rozstają się z tradycyjnemi abstrakcjami i ideałami. Ale teraz...
Teraz sjonizm stał się naturalnem i niemal koniecznem ujściem dla udręczeń i nadziei zawiedzionego i najpewniej bezdennie, choć może w części bezwiednie, zdumionego ludu. Jakto?