Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzydkiej śliny kłamstwa, ani skaz wypalonych przez łzy, któremi płacze krzywda. Może więc na mój widok pole to od obecności swojej uwolnisz?
Przychylnie Smutek na Prawość popatrzał, ale odpowiedź jego była przeczącą:
— Nie jesteś istotą, której szukam, bo nietylko władzy nade mną nie posiadasz, lecz owszem twarz swą w zasłony me ukrywasz, ilekroć zajrzy ci w oczy Obłuda, Fałsz albo Krzywda.
Na samą wzmiankę o wrogach swoich Prawość smutnie pochyliła głowę i odeszła, a w zamian wyprostowując grzbiet zgięty od robót ciężkich i dłonią z czoła pot ocierając, naprzeciw Smutkowi wystąpiła Praca.
— Przeze mnie, tylko przeze mnie — rzekła — przy życiu i dostatku utrzymuje się wszystko, cokolwiek w te dary zaopatrzyła natura. Jestem pierwszą uczennicą i pomocnicą natury, a nawet nieraz mistrzynię swoją w pomysłach i mocy przewyższam. Ja to pustynie przerabiam na żyzne role, w gór łonach i na wód powierzchniach toruję bezpieczne drogi, wznoszę miasta wspaniałe, cudami sztuki napełniam ogromne pałace, w głowach ludzkich pielęgnuję iskry myśli i nie pozwalam ginąć marnie wątkom fantazyi...
Smutnie mowę tę przerwał Smutek:
— Tak, tak! — mówił — czynisz to wszystko, ale i wiele innych rzeczy również... Janusowem