Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Przędze.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przewodniczący, który ją usłyszał, dla użytku przysięgłych, którzy słyszeć jej nie mogli, głośno powtarza:
— Z niewiadomego ojca.
— Gdzie uczył się?
— Nigdzie.
Pozwalają mu usiąść. Długiemi kościstemi rękoma otula się w bardzo luźną siermięgę, siada i na tle ciemnej poręczy ławy, o którą opiera plecy, wygląda, jak gdyby był nierozłącznym jej ornamentem, figurką z żółtej kości wyrzeźbioną. U bocznego stolika, w postawie stojącej, sekretarz sądu głośno czyta relacyę sprawy. Sędziowie przemienili się w słuch. Ani jeden wyraz ujść ich uwadze, ani jeden szczegół nieznanym zostać im nie powinien. Z twarzami ku czytającemu obróconemi słuchają. Nad szerokiem czołem jurysty, jakby od natężonej uwagi, podnosi się i nad innemi powstaje pasmo siwych włosów; w okularach konsyliarza złote iskry nieruchomieją; ziemianin, z łokciem o ławkę wspartym, białą rękę zanurzył w złote włosy; radca w posąg dyplomatycznego chłodu, artysta w płomię namiętnej ciekawości zamienieni. Szewc wąsy zjeżył; błękitne oczy piekarza śród czerwonej twarzy słupem stoją.
Wtedy-to właśnie wleciał był do sali Chochlik. Teraz pod sufitem kołysze się na malutkich skrzydełkach, chichoce, noskiem kręci i, cały w oglą-