Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 400.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   392   —

z pod któréj wysuwał się elegancki, wysoki bucik; zarękawek i czapeczka z kosztownego futra, a na czapeczce, zuchwale sterczące i różnemi barwami mieniące się, skrzydło ptasie — takiém było zimowe ubranie téj czarodziejki. Czapeczka ocieniała z jednéj strony pyszny i malowniczy kok złocistych włosów, z drugiéj twarz, zarumienioną od mrozu, dwudziestoletnią, ożywioną, wesołą. Śmiejąc się głośno i srebrnie, wołała:
— Zdobyłam, Jasiu, zdobyłam, zdobyłam mego pastora!
I jednym skokiem znalazłszy się tuż przy nim, zawisła na jego szyi. Tu słowa, które wymawiała, mieszać się zaczęły z dzwonieniem pocałunków.
— Wiész... jakim sposobem?... Siedział na ławce... w ogrodzie... Ja chodziłam koło niego... chodziłam... chodziłam...
Tu Mirewicz uwolnił się z wdzięcznych objęć, i tonem złego humoru rzekł:
— Daj mi pokój z tym swoim pastorem! Niedługo, a puścisz się na wyszukanie jakiego mułły, aby cię uczył religii mahometańskiéj.
Była w cudnym humorze, nie rozgniewała się.
— Jeżeli tak, to ci tę prześmieszną eskapadę swoję innym razem opowiem. Teraz oznajmić ci muszę, że po jutrze wieczoremy będziemy mieli dużo gości!
Jan aż skoczył z krzesła, na którém był usiadł.
— Jakich gości? Pewnie tych samych, co wtedy.