Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 387.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   379   —

i trzeźwo myślącą i namiętnie, tkliwie kochającą — jakież to szczęście! Jednak ileż na niém chmur! Ten, naprzykład, błękitny trzewiczek dziecięcy, który, ilekroć drżące trochę ręce odwiną go z papieru, błękitném oczkiem patrzéć się zdaje w twarz ojca i coś do niego mówić długo, cichutko... I ta wiązka papierów wartościowych znikła, a w zamian dług zaciągnięty u Chackiela lichwiarza! I to dziwne poróżnienie z serdecznym przyjacielem! I ten, nadewszystko, list Anny, dziś otrzymany, do kieszeni kamizelki schowany i kolący w pierś Jana, ilekroć sobie o nim przypomniał. Nie było w nim jednak nic, prócz doniesienia o dobrém zawsze zdrowiu dziecka i wcale niezłém powodzeniu matki: „Mam już tyle roboty, że wzięłam sobie do pomocy dwie panny, zarabiam niewiele, ale ponieważ z Józią i pewną jeszcze bardzo zacną kobietą mieszkamy i jadamy wspólnie, niedostatku nie cierpimy. O mnie więc nie troszcz się, ale o przyszłości Jańci pamiętaj. Za parę lat trzeba będzie już zacząć ją uczyć. O tém nie dam ci nigdy zapomniéć i zawsze przypominać będę, bo to twój obowiązek i dziecko nic nie winno temu, co między nami zaszło. Zapytujesz, czy możesz tu przyjechać, aby dziecko zobaczyć. Dlaczegóż-by nie? Alboż ja twoją nieprzyjaciołką jestem, abym cię widziéć nie chciała? alboż ja chcę dziecko nasze ojca pozbawić? Przeciwnie, chciała-bym bardzo, abyś je jak najmocniéj kochał i sama często bardzo mówię Jańci o tobie...”