Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 376.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   366   —

rała i napominała, siadała w kącie pokoju, jak najdaléj od lampy, któréj światło raziło oczy jéj, latami i przelanemi łzami zmącone, i, szybko migocąc drótami pończochy, rozpoczynała wiekuiste swe opowiadania o trzech swoich synach. Po chwili dróty przestawały migotać, a w cieniu etażerki, piętrzącéj się się książkami, widać było wysoką, cienką postać w białym czepcu, wysokie, żółte, pomarszczone czoło i spłowiałe, lecz jeszcze ogniste, oczy, żałośnie patrzące w dal, a trzęsący się trochę głos przewlekle powtarzał:
— Tamtych niéma już na świecie, a ten żyje, ale daleko... daleko... daleko!...
Potém raźniéj i z cichym chichotem, ten sam głos mówił jeszcze.
— Po tamtym został mi wnuk... przez gimnazyum go przeprowadziłam i daléj wysłałam... śliczne chłopiątko... za cztery miesiące już przyjedzie do mnie... przyjedzie... przyjedzie!


IV.

W zimowy karnawałowy wieczór Mirewicz o szaréj godzinie siedział sam jeden w mieszkaniu swojém, i głęboko zamyślony, kołysał się zwolna w długiém krześle na biegunach, umieszczoném śród wazonowych roślin, tworzących rodzaj altany. Teraz w szty-