Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 333.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   325   —

kiedy zdaleka muzykę słychać... przelatuje taki anioł smutny, a ze skrzydeł jego padają takie krople...
Nagle Paula grać przestała. Ożymski porwał się od okna i śpiesznie zapalił lampę.
— Zerwałeś urok! — mrugając powiekami, z wyrzutem rzekł Mirewicz.
— Zrobiłem to umyślnie, — z tłumioném rozjątrzeniem sarknął Ożymski.
W tém w stronie pianina usłyszeli łkanie. Paula, z głową pochyloną na pulpit, płakała. Rzucili się do niéj oba.
— Co to? Co pani jest? co ci się stało, najdroższa?
Wstała powoli, chwiejąc się, z twarzą zalaną łzami.
— Muzyka tak mnie zawsze wzrusza... tyle przeniosłam w życiu... przebolałam, utraciłam...
Pierś jéj podnosiła się szybko, śliczne usta drżały. Mirewicz ujął jednę jéj rękę, Ożymski drugą i, całując ręce te, pochyleni nad nią, prowadzili ją, chwiejącą się pomiędzy nimi, ku kanapce i fotelom. Osunęła się na fotel, chusteczkę przycisnęła do oczu i szepnęła jeszcze.
— O! moja biedna Regina-Wiktorya!...
— Kto to... ta Wiktorya? — cichutko za plecami jéj szepnął Ożymski do Mirewicza.
— Cicho! ona sama powié ci o tém! Paulo! najdroższa! męztwa! odwagi! bądź człowiekiem! Masz te-