Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 331.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   323   —

stronę, bo ona już obok niego ani kilku kroków zrobić nie jest zdolną...
Oczy Pauli gniewnie błysnęły.
— Jasiu! jakże ty mogłeś... zająć się taką zimną, poziomą dziewczyną!
Ożymski ujął się za przyjacielem.
— Z saméj nudy, proszę pani... z tęsknoty za czémś wyższém...
Gniew Pauli przemienił się w litość. Stanęła przy Janie i włosy jego dłonią pogłaskała.
— Biedny ty, mój Jasiu! Jakże ty jesteś tu zapoznany, niezrozumiany! Ale dziewczyna ta powinna była umrzéć z radości, że ją człowiek taki, jak ty, pokochał!... Gęś!
Mirewicz wstał. Chmurny był i niezadowolony. Nawet ostatnie słowa Pauli nie zdołały go rozpogodzić.
— No, rzekł, dosyć tego! Wiész dobrze, Ludwiku, że nie lubiłem nigdy wspominać o téj głupiéj historyi... a témbardziéj wspomnienie to przykrém mi jest teraz, gdy poznałem, czém jest, w znaczeniu właściwém, kobiéta wyższa...
Wziął rękę Pauli i długo ją całował.
Ożymski spuścił oczy, westchnął, posmutniał... co spostrzegłszy, Paula, śmiejąc się, przysunęła mu rękę swą do ust: — pocałuj pan! — zaśmiała się wesoło. — My troje przyjaciół... prawda, Jasiu?
Z zapałem całując podaną sobie rękę, żywy chłopak