Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 322.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   314   —

chło... Słyszałam, jak Jaś do niéj mówił: „jesteś czarodziejką, Paulo! z niczego prawdziwy raik zrobiłaś”. Piękne to: z niczego! Tu trzysta, albo pięćset rubli może wlazło!
Józia, ciekawie przypatrując się wszystkiemu, mniéj jednak od Anny zdumiona, głosu nie zniżając, rzekła:
— Ależ wasza kuzynka majętną chyba być musi, jeśli tak znaczne robić może wydatki?...
— Bóg ją wié, moja Józiu, Bóg ją wié... czy ona bogata czy biedna... — zaszeptała Anna, a wyraz oczu jéj stał się dziwnie jakoś niespokojnym...
W téj chwili ozwały się w przedpokoju wesołe głosy. Dwie kobiety wróciły do saloniku, do którego téż przeciwnemi drzwiami, wsparta na ramieniu Mirewicza, weszła Paula. Za tą śmiejącą się i ożywioną parą ukazał się ożywiony téż i przystojny młody mężczyzna, brunet, z napoleońską bródką i żywemi ognistemi oczyma, wpatrzonemi w téj chwili w posuwającą się przed nim zgrabną kibić Pauli i ślicznie udrapowaną jéj suknią. Silnie zarumieniona i z błyszczącemi oczyma, Paula rzuciła się na fotel. Józefę powitała bardzo obojętnie, Annie zaledwie głową skinęła. Wszyscy jakoś milczeli z razu. Annie wydało się, że jéj-to rozmowę zacząć wypadało.
— Śliczna dziś pogoda — ozwała się — nie tak gorąco, jak było w przeszłym tygodniu...
Urwała, bo Paula, przygryzając ponsową wargę,