Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 307.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   299   —

i z głęboką czcią rękę jéj ucałował. Ona, uroczyście także, przycisnęła do czoła jego swe usta. Pocałunek ten, jakkolwiek uroczysty, do czci Mirewicza przymieszał kroplę uczucia innéj natury. Obie ręce jéj błagalnie ku sobie przyciągając, szepnął:
— Nie odjeżdżaj tak prędko!
— Zobaczę — odszepnęła — zobaczę, może...
I wnet żywo oglądając się dokoła, zawołała:
— Czuję, że mam strasznie podrażnione nerwy... chciała-bym zagrać... Ale tu fortepianu niéma...
— Zagrać! ja tak tęsknie do dobréj muzyki, a ty musisz grać prześlicznie! Jutro będziesz miała fortepian! co za szczęście!
Wielkim był kłopot Anny, z umieszczeniem w szczupłém mieszkaniu wykwintnéj kuzynki. Z pomocą jednak ustawionych w jadalni parawanów, zrobiło się to jakoś, a gdy nazajutrz herbatę ranną w bawialnym pokoju nalewała, to Paula, w skutek zapewne męczącéj podróży, spała bardzo długo. Mirewicz w pracowni swéj od wczesnego ranka przyjmował klientów, którzy do niego, jako do obrońcy prawnego, przybywali. Przez drzwi na-pół otwarte, przyjemnie brzmiący głos i płynna mowa jego, dochodziła uszu Anny, która téż, około samowaru krzątając się, słuchała ich od chwili do chwili z dumą i rozkoszą. Zdawało się jéj niepodobieństwem, aby istniał na świecie człowiek rozumniejszy i uczeńszy od Jasia. W gruncie rzeczy, Mirewicz posiadał istotny dar wy-