Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 291.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   283   —

szącém, powiedziéć chciała: — „Ty elegancka i mądra, nie gnęb bardzo mnie, prostéj i głupiéj kobiety!” Gnębić jéj, w téj chwili przynajmniéj, Paula nie miała zamiaru, ale téż, w najmniejszéj mierze, chęci zabrania z nią bliższéj znajomości nie okazała. Jedném wejrzeniem orzuciwszy twarz wcale niebrzydką, lecz żadnemi loczkami nie przyozdobioną, kibić przyciężką i tak bardzo do jéj, pełnéj także, lecz kształtnéj, kibici niepodobną, fartuch, osłaniający zbyt wyfalbanowaną suknią, i broszę, wyglądającą z pod brody nakształt żółtego plastra, tak bardzo niepodobne do tych draperyi, które z grecka jakoś odkrywały znaczną część alabastrowéj szyi jéj i utoczonych ramion, — jedném wejrzeniem orzuciwszy tę pospolitą postać, zwróciła się znowu do Mirewicza i, w dalszym ciągu przerwanéj rozmowy, cytowała dosłownie jakiś ustęp z jakiéjś uczonéj książki.
— Proszę na herbatę! — z cicha ozwała się Mirewiczowa.
Był to dość długo głos, wołający na puszczy; gdy jednak Mirewicz dosłyszał go nakoniec, i sam krewnéj swéj wezwanie to powtórzył, przechodząc przez mały przedpokój, pracownią z jadalnią dzielący, znaleźli się wszyscy troje w niemałym kłopocie, z przeciśnięciem się pomiędzy trzema kuframi znakomitych rozmiarów. Na jeden z nich, największy, wskakując, Paula rzekła:
— Oto są moje książki, moje drogie, najlepsze