Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 264.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   256   —

rzała się z czémś oblewającemu twarz jéj światłu księżyca, szepnęła:

Jechał Sieniawski odważny i smutny
Na śnieżnym koniu i w błyszczącéj zbroi.

— Co mówisz, droga moja, siostro moja w idei? — zapytał Julek.
Za nic nie wyznała-by przed nim tego, co czuła przed chwilą, i tego, co mimowoli i wiedzy swéj szepnęła. Gdyby to uczyniła, czuła-by się w oczach jego, i przed sobą samą także, poniżoną strasznie.
W téj saméj porze Otocki siedział pochylony nad hotelowemi księgami, lecz cyfr wypisanych na kartach ich nie widział. Za parę dni gwiazda oczu jego zniknąć miała z ciemnego jego nieba. Wolał jednak to, niżeli widziéć ją tu, wystawioną na obmowy i pośmiewisko ludzkie, — co większa: na niebezpieczeństwa, wobec myśli o których siwe włosy powstawały mu na głowie. Gniewał się na nią srodze, lecz czuł, że nigdy nie kochał jéj tak bardzo, tak namiętnie, jak teraz, gdy zuchwałą swą dziecięcą dłonią targnęła najdroższe struny jego serca. Postanawiał nie widziéć jéj aż do chwili jéj odjazdu, i nie wiedział sam, jak przeżyje dwa te dnie, pokłócony z nią, drżąc na myśl, że znajduje się ona jeszcze pod jednym dachem z tym... Nie mógł dokończyć, nie mógł go nazwać żadném imieniem mowy ludzkiéj, — wszystkie bowiem wydawały mu się za blade wobec jego krwawo-czer-