Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 254.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   246   —

mnie mówił i nie będziesz na mnie patrzał tak... tak, jak przed chwilą. Ja nigdy nie zapomnę, o tobie, ja nie wiem, czy będę mogła bez ciebie żyć... ja cię kocham... ale... jak siostra!...
Ostatnie słowa wymówiła z wybuchem i po kilka razy, jakby niemi samę siebie, głosy jakieś wewnętrzne, zagłuszyć pragnęła; a porywając go za rękę, z oczyma palącemi się w łzach, mówiła śpiesznie, choć już z cicha:
— Julku! weźmy z sobą ślub braterski! przysięgnijmy sobie tu... zaraz... że wiecznie... będziemy dla siebie bratem i siostrą w idei!...
Uklękła i pociągnęła go, aby uczynił to samo. Zresztą nie potrzebowała-by go nawet pociągać. Porwany jéj zapałem, zawstydzony jéj słowami, namiętnie ściskając ją za rękę, przez zaciśnięte zęby wymówił:
— Tak! masz słuszność! masz słuszność! Jesteś rozumniejsza ode mnie, więcéj oddana wielkim sprawom świata... jesteś wielka! jesteś prześliczna!
Z połączonemi dłońmi i natchnionemi twarzami, wzniesionemi ku pozłoconym błękitom nieba, w powodzi różowych świateł, na szczycie zielonego wzgórza klęcząc, drżącemi nieco głosy, lecz wyraźnie i z wolna, mówili, a raczéj ona mówiła, a on za nią powtarzał:
„Wobec natury, niepokalanéj niesprawiedliwością, ani nędzą żadną... wobec złotych obłoków tych, na których takby dobrze nam było płynąć razem w odludną samotność i niezmąconą ciszę jakąś... w imię