Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 225.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   217   —

nych, jak marzenie; wiem wszystko, rozumiem wszystko, otrząsnąłem się z pleśni przesądów i głupich urojeń, znienawidziłem do reszty ten stary świat, pełny niesprawiedliwości i głupstwa... jestem człowiekiem nowym!...
W miarę, jak mówił, Lusia coraz głębiéj wlepiała wzrok w ożywioną twarz jego.
— Szczęśliwy! szczęśliwy! — zawołała z namiętném uniesieniem i, rozplótłszy ramiona, obie dłonie do czoła podniosła.
Julek ochłonął już i, zarzucając stopy aż na poręcz krzesła, a niby grzywą, wstrząsając długiemi włosy, zapytał:
— A ty? co z sobą uczynić zamierzasz? gdzie i jak żyć będziesz?
Lusia spochmurniała i z wolna opuściła się na krzesło.
— Albo ja wiem? — szepnęła — atestat skończenia nauk mam... jakich tam nauk! ty wiész... Ale lekcye języków i innych tam rzeczy dawać mogę i pewnie będę.
Julek patrzał na nią z ironią i wstrząsnął głową z politowaniem.
— I cóż daléj? — zapytał.
Wzruszyła ramionami.
— A cóż, nic...
— Nic daléj! Posiwiejesz, lekcye dając! To wesoło! Ale... jaka z tego korzyść wyniknie?