Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   202   —

starała się ona je powściągać, i wyrazy, pomimowoli często z ust jéj wylatujące, miały szczególną własność draźnienia go i wywoływania w nim gniewnych uniesień. Tym ostatnim jednak nie poddawał się nigdy i można je było odgadnąć tylko po gwałtowności ruchu, jakim zrywał się ze stołka, i po szczególnym zapale, z jakim drżącemi rękoma, bez żadnéj zresztą widocznéj potrzeby, wzmagał i umniejszał natężenie gazowego płomyka. Przy tém mruczał coś pod białym wąsem z cicha i monotonnie, a usiadłszy na stołku ze zgaszonym już w piersi gniewem, rozpoczynał gderliwe a długie upomnienia, połączone zazwyczaj z wyrzekaniem na nowy świat, teraźniejszych ludzi, nauki ich, wymysły i t. d.
Lusia nie wdawała się z dziadkiem w spory, słuchała milcząc, lub odpowiadając z rzadka cichém i z pozoru łagodném słowem; ale przy rozstaniu żegnała go coraz chłodniéj, a przychodziła do niego coraz rzadziéj i na krócéj...
Raz — a miała wtedy lat już blizko szesnaście — weszła do oszklonéj izdebki z zaczerwienionemi od płaczu oczyma, bardzo i widocznie rozżalona. Zapominając o wszystkich goryczach swych i urazach, Otocki rzucił się ku niéj z trwogą, pytaniami, pieszczotą. Zaledwie mogąc wstrzymać się od łkań, powiedziała mu, że nazajutrz Julek opuścić miał Onwil, a wyjechać w podróż do dalekiéj, dalekiéj stolicy.
— Cóż? — pytał Otocki — czy przywiązałaś się