Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   193   —

Pod długim białym wąsem gorzki uśmiech przebiegł usta odźwiernego.
— Powiem tak, jak pan — ozwał się z cicha — czy ja wiem? Jestem bardzo zajęty, trochę zmęczony i... rzadko ją widuję. Państwo macie syna przy sobie, a zgadnąć nie możecie, co mu jest. Cóż ja? przychodzi ona do mnie od czasu do czasu pomiędzy lekcyami a uczeniem się lekcyi, na chwilę... widzę, że blada, że mi źle rośnie, że smutna i skryta, a otworzyć przed sobą jéj serca nie mam sposobu. Czasem zrażam ją nawet trochę, bywam ponury, w pewne szczególniéj rocznice moje; a jéj-by trzeba kogoś pobłażliwego i wesołego, kogoś, coby młode myśli jéj i uczucia rozumiał i podzielał. Zresztą, na wszystko, panie, na wszystko czasu trzeba, a ja go nie mam nic. Pełnię gorliwie swoje i nie swoje, byle-by tylko trzymać się tu i ją wychować...
Skończył i pochylił głowę nizko z wyrazem zgnębienia, z którym w szczególny sposób sprzeczał się energiczny, gwałtowny nawet, ruch ręki, targającéj białego wąsa.
Prosty i sztywny Ryżyński podniósł się z siedzenia. Szwajcar wstał także, a gdy przez dość długą chwilę stali naprzeciw siebie, z niemém jakby pytaniem patrząc sobie w twarze, światło gazowego płomyka błyskało, drgało i śmiało się w pozłacanych i posrebrzanych guzikach ich ubrania.