Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   184   —

szury, wymięte, zbrudzone dzienniki różnych rozmiarów i formatów. Było ich czasem tak wiele, że kryły się prawie pod niemi szare i białe paski, osłaniającego tapczanik drelichu.
Przestali już prawie być dziećmi. On był wysmukłym, zgrabnym młodzieńcem, którego szczupłość i wiotkość przypominała roślinę wybiegłą i chwiejną. Ona rosła powoli i była małą, lecz obok wpadłéj piersi i chudych ramion, które znamionowały podlotka, przy lnianych włosach swych miała bladość gorącą i nieco przywiędłą, po któréj przebiegały błyski lotnych myśli i drgnienia namiętnych wzruszeń. Na nizkich stołkach, albo na chropowatych deskach podłogi, przy tapczaniku siedząc, pochwytywali książki z kartami, wypadającemi ze zszarzanéj oprawy, albo zmięte i śladami mnóztwa rąk poznaczone dzienniki, i czytali, to jest: jedno z nich czytało przytłumionym głosem, a drugie, z twarzą opartą na dłoni, rozżarzone oczy w twarz czytającego, jak w tęczę, wlepiając, słuchało. Ze szpargałów tych i świstków, szeleszczących w ich dłoniach, w gorące głowy ich i śpiesznie oddychające piersi lał się deszcz nazw, określeń, zdań, haseł, pomysłów i marzeń. Zkąd deszcz ten powstawał? Jak zwykle bywa. Na powietrzne warstwy, które sprawiły powstanie jego, złożyły się najrozmaitsze i najsprzeczniejsze sobie pierwiastki: oddechy silnych, lub nawet bohaterskich piersi, i chorobliwe, suchotnicze wyziewy; ożywcze wonie leczni-