Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   152   —

nie potém i ze znużeniem, tak, jak-by uczuwał całą nicość i pustkę urozmaicenia tego. I znowu, w każdą sobotę, po przeczytaniu gazety, zabierając się do snu, głosem, który odbrzmiewał zadowoleniem, mówi do żony:
— Jutro pójdę na preferansa.
Kiedyś, kiedyś, pan Marceli czytywał w wieczory świąteczne pożyczane tu i owdzie książki, albo, małego syna biorąc na kolana, probował prowadzić z nim długie a nauczające rozmowy. Lecz do rozrywek umysłowych, zarówno jak do pedagogicznych rozmów, przystępować trzeba niezbędnie z pewną stosowną wprawą i, nadewszystko, z pewną swobodą umysłu, których pan Marceli nie posiadał.
Nie posiadał on swobody umysłu, pośród wielu przyczyn różnych i dla téj jeszcze przyczyny, że wraz z rodziną swą stał na ruchomym gruncie, co, na lada skinienie któregokolwiek z pośrednich, lub bezpośrednich zwierzchników jego, roztworzyć się mógł pod nim i strącić go w czeluść, w któréj czarne głębie patrzéć nie mógł bez zawrotu głowy. Był on jednym z tych, do których stosować się mogą słowa ewangeliczne: „nie wiecie dnia, ani godziny...” z dodatkiem: „kiedy dachem waszym staną się lazury niebios, a chlebem — kamienie, rozrzucone po ojczystéj ziemi”.
Zdarzało się, że łagodny i ludzki zwierzchnik pana Marcelego wzywanym był gdzieindziéj, na inną