Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   146   —

bardziéj, że, usłyszawszy na wschodach męzkie kroki, otwierała z pośpiechem drzwi mieszkania, aby, na godzinę przed północą wracający z biura, mąż jéj, ani chwili nie czekał przede drzwiami. Troskliwość ta zbyteczną nie była. Pan Marceli bywał w porze téj więcéj, niż kiedy, zmęczonym i zmartwiałym. I nie dziw! Do sześciu godzin dziennych, spędzanych nad machinalném przepisywaniem urzędowych papierów, dodał on jeszcze pięć wieczornych i, jakkolwiek pracował tylko rękoma, głowę miał ciężką, senną i znużoną. Rzecz to jest zresztą pospolita i zwykła, że, wśród pracujących ludzi, ci miewają wieczorem najciężéj senne i znużone głowy, którzy głowami nie pracują wcale...
Małżonkowie nie powitali się pocałunkami, ani głośną rozmową, tylko pani Aniela uśmiechnęła się do męża, zwykłym sobie uśmiechem, szerokim, lecz świeżym; on zaś, na odpowiedź, suchą swą, bladą dłonią pogłaskał z lekka złoty jéj warkocz.
— Idź-że! rozbieraj się — rzekła — a ja zaraz przyjdę z gazetą.
Z gazetą! cóż ich znowu obchodzić mogły gazety, owe posłanniczki dalekich światów, opowiadające o przestrzeniach szerokich, wypadkach wielkich, ludziach sławnych, nadziejach i trwogach ogromnéj ludzkości, ich, którzy żyli w ciasném żółtém gnieździe, pod samém prawie niebem umieszczoném, wśród drobiazgów i pospolitości ubogiego bytu? ich, niezna-