Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 151.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   143   —

— Jak zwykle, ojcze! — odparł chłopak — dobrze jakoś!
— Dobrze? to dzięki Bogu! — rzekł kancelista, i chudą, bladą ręką swą przeciągnął parę razy po główce dziecka.
— Ucz się, ucz się! — dodał.
Otworzył usta, jak-by do téj lakonicznéj rady, czy nauki, coś jeszcze dodać pragnął. Lecz bądź to przez odzwyczajenie się od mówienia, bądź przez pośpiech, bądź, że myśli, które miał w głowie, mąciły się w skutek rzadkiego porządkowania ich i wyrażania, nie powiedział nic więcéj, tylko, powtarzając wyraz: ucz się, ucz się, mieszkanie opuścił.
Po odejściu męża, pani Aniela znowu przez czas jakiś brząkała w kuchence naczyniem, które myła i porządkowała; poczém przyniosła do bawialnéj izdebki kosz z bielizną i, usiadłszy przy małéj lampie, zabrała się do szycia i naprawiania mężowskiéj, synowskiéj, a może i swojéj odzieży. Przed rozpoczęciem jednak roboty swéj, spójrzała przez ramię na syna, i krótkim, rozkazującym głosem dowódzcy, jakim zwykła była przemawiać, zawołała:
— Julek! ucz się!
Chłopak wziął kilka podartych książczyn i, usiadłszy przy matczynéj lampce, gorliwie, półgłosem uczyć się zaczął. Lusia siedziała na swém wysokiém krześle, przy oknie, w uprzedniéj postawie, z rękoma wsuniętemi w rękawy sukni. Zamyślonym swym, chmur-