Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   138   —

— Nie!
— Co? nie? — zapytał Julek.
— Ja nie jestem szczęśliwą! — odpowiedziała.
— A dlaczegoż-to? Przecież do klas nie chodzisz i na takie żółte ściany od urodzenia swego, tak jak ja, nie patrzałaś! To i czemu nie jesteś szczęśliwą?
— Ot, zwyczajnie — rzekła — sierota i koniec...
— No! matki i ojca nie masz, już słyszałem o tém. Z dziadkiem dziś się poznałaś i zdaje się, że niewielką będziesz miała z niego pociechę. Stary, będzie na ciebie pewno gdérał. Ale zawsze... czemuś nie była szczęśliwą? Czy źle obchodzili się z tobą?
— Nie! — odpowiedziała ze zwykłym spokojem.
— No, to cóż?
— Nic... tak jakoś... — szepnęła.
— Cóż to znaczy: tak jakoś?
Wzruszyła z wolna ramionami.
— Czy ja wiem? Wszyscy poumierali, wszyscy cudzy, nikt nie pokochał nigdy, nikt nie pożałował i... koniec.
— E! — rzekł Julek — kaprysisz! Co ci tam złego! Ot mnie biéda i biéda! odkąd urodziłem się zawsze to samo i to samo. Ojciec biédę klepie, matka biédę klepie, i ja klepać muszę.
— A czemuż to tak? — zapytała Lusia.