Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   108   —

ziemi wydrapać, z kamienia wygryźć, u Boga wykrzyczéć, u ludzi wybłagać... Nie zrobiłam tego i oto spowiadam się przed Bogiem i przed tobą, ojcze duchowny, że winna jestem gorzkiéj niedoli dziecka niego...
I po kilka razy, uderzając się pięścią w pierś z siłą dziwną, ze skruchą niezmierną powtarzała:
— Moja wina! moja wina! moja bardzo wielka wina!
Taka była spowiedź Dyrkowéj! Wszelkie usiłowania, wszelkie napomnienia łagodne i surowe, wydobyć nie mogły z pamięci i serca jéj żadnego wspomnienia i żalu, oprócz wspomnienia o synu i żalu nad jego niedolą. Gdy kapłan pytał ją o winy przed Bogiem, ona spowiadała się z mniemanych win swych przed synem; gdy upominał ją, aby modliła się o zbawienie swéj duszy, ona szeptała:
— Zlituj się nad nim, Boże! zlituj się nad nim!
Nad rankiem, w wązkiéj, sklepionéj izbie panowała cisza zupełna. Łóżko Dyrkowéj umieszczoném było u okna, za którego staremi szybami i drewnianą kratą, w białym świcie poranku, stała nieruchomo rozłożysta grusza, osypana żółtemi liśćmi. Świeczka paląca się na skrzyni zgasła, czarny Bryś, chudy i smutny, przyszedł do izby i wczołgał się pod łóżko, gdzie legł, zwinięty w kłębek; u nóg choréj, żółty kotek spał na kraciastéj kołdrze; a gdy rozedniało zupełnie, z przyległéj izby wleciały dwa siwe gołębie,