Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   56   —

dni uroczystych, stawiali pod jabłoniami i koralowemi bzami stoły i stołki, i w odświętnych kapotach częstowali sąsiadów „czém chata bogata”. Był on im może jeszcze, ten kawałek ziemi zielonéj i kwitnącéj, źródłem, z którego wytrysła niejedna pociecha w serdeczném strapieniu, i niejedno poczciwe natchnienie; bo dziwna jest ta miłość, wiążąca człowieka z gruntem, na którym żyli i pracowali ojcowie jego, ta poezya, wiejąca od drzew, krzaków i traw, złoconych w słońcu a srebrzonych w rosie, i ta duma, która podnosi czoło jego, gdy stopami swemi depce on choćby małą piędź ziemi — własnéj.
Apolonia Dyrkowa wchodziła do ogrodu i zanurzała się w tę masę zieleni, owianéj białawą mgłą i nieruchoméj tak, jakby jeszcze uśpioną była. Na niebie, w powietrzu i na widniejących z za płotu dziedzińcach sąsiednich domowstw cicho było zupełnie. We mgle białéj stara kobieta chodziła zwolna po ścieżkach ogrodu, pochylała się nad krzakami, stawała przy drzewach, tu odginała i prostowała gałęzie, tam z podniesionemi rękoma rozpatrywała liście, tam jeszcze podpierała coś, wiązała, nożyczkami, które u pasa jéj wisiały, cięła, i niekiedy, z niezadowoleniem czy zadumą, głową wstrząsała.
Z krzakami i drzewami wiodła ciche rozmowy.
— Aha! — szeptała do krzewu jednego, — już i przekwitłeś! no dobrze! dobrze! zaraz mi tu jagód-