Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   46   —

bnym prędkim krokiem chodził wciąż po izbie. Siadł potém na poprzedniém miejscu przed ogniem i, zwracając do Dyrkowéj twarz, filuternie nieco uśmiechniętą, rzekł:
— Ja i panią Apolonią chciałem na moję drogę wprowadzić, i razem po niéj z jejmością iść... nie chciałaś !...
Dyrkowa zaśmiała się.
— Co tam o tém wspominać! Ledwo mię raz matka do miasta zawiozła, poznałam mego Mateusza i rozmiłowałam się w nim na śmierć. A u mnie już taka natura, że jak kogo kocham, to za nim choćby w przepaść polecę, i reszty świata ani już zobaczę.
— Musiałaś pani Apolonia istotnie Mateusza Dyrkę kochać bardzo, — żartobliwie zauważył Rębski, — kiedy dla niego, mieszczanina, odmówiłaś mnie, szlachcicowi i obywatelskiemu synowi...
— A jużci! wolała-bym była pewnie za szlachcica wyjść... ot, i milord mój byłby teraz szlachcicem... ale cóż robić? „Serce nie sługa, nie zna, co to pany, nie da się okuć w złociste kajdany.”
Wiersze te nie wypowiedziała, ale z lekka zanuciła.
Rębski patrzał na nią z uśmiechem.
— A czy pani Apolonia, — zaczął, — pamięta jeszcze trochę młyn ojcowski i swoje rodzinne strony?