Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   40   —

— Książę mój na bal jedzie — wesoło wtrąciła Dyrkowa.
— Aha, na bal. Czy i wyżły pańskie na bal także jadą?
Pytanie to zadał z zupełną powagą.
— Nie, — odburknął Milord — psy ze stangretem wrócą do domu.
Ze słowami temi wyszedł, a za nim podreptała Ludwisia ze świecą.
Człeczyna w orzechowéj kapocie teraz dopiero zgasił latarkę swą, zdjął z głowy czapkę i, ostrzepując ją z kropel deszczu, półgłosem mówił:
— Ze stangretem! stangret! stangret w liberyi! trzeba będzie przyjrzéć się kiedykolwiek, jaki tam herb na liberyjnych guzikach wyryty: garnek czy makotra.
— No, siadaj-że, panie Andrzeju, siadaj i nie psuj mi humoru gderaniem swojém — ozwała się Dyrkowa — ja dziś taka szczęśliwa jestem, jakbym Panu Bogu nogi uścisnęła. Milorda mego widziałam!
— Kogo znowu? kogo? — zapytał gość, siadając przed piecem i ciemne grube dłonie swe przed ogniem wygrzewając — cóż znowu za Milord do jejmości z zielonych niw Albionu przyjeżdżał?
— Z zielonych, czy nie z zielonych, ale przyjeżdżał — odparła Dyrkowa, len do przęśnicy przymocowując i, z filuterném trochę na gościa spojrzeniem, dodała: — Gdyby pan Andrzéj nie był starym gdera-