Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   28   —

syna usłyszała i twarz jéj stanęła cała w płomieniach radości.
— Zdrowa — szepnęła — zdrowa jestem, robaczku ty mój najmilszy!
Nie domówiła jeszcze wyrazów tych, gdy w drzwiach szeroko rozwartych stanął przybyły. Świetne to zjawisko. Wysoki i kształtny mężczyzna miał lekko na ramieniu zarzucone pyszne futro niedźwiedzie, a na głowie błyszczący cylinder. Futro roztwierało się z przodu szeroko i ukazywało balowe ubranie, złożone z czarnych inexprymablów, połyskujących jak szkło bucików, fraka, kamizelki prawie niewidzialnéj i ukazującéj szeroki przód koszuli śnieżnéj, cieniutkiéj i bogato haftowanéj. Na czarném suknie świecił gruby łańcuch złoty od zegarka, a wśród haftów koszuli tkwiła szpilka, utworzona z rączki złotéj trzymającéj serduszko z brylantem.
W progu jeszcze zdjął z głowy kapelusz, niedbałym ruchem strząsnął z ramion futro, które zsunęło się na stojącą za nim Ludwisię i o mało jéj ciężarem swym nie przygniotło, potém schylił się przed matką i pocałował ją w rękę. Dyrkowa objęła głowę jego ramionami, do piersi swéj ją przycisnęła i drżące nieco usta zatopiła na chwilę w jasno-płowych włosach syna, od których wiał szeroko zmieszany zapach jaśminu i fryzyerskiego żelazka.
— No! przyjechałeś, lubciu! — przemówiła nakoniec — przyjechałeś! tak dawno cię nie widziałam.