Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

— Słyszę! słyszę!
— Turkot?
— Turkot! turkot!
— Coraz bliżéj!
— Bliżéj! bliżéj!
Wyrazy te zamieniały szeptem, jak bywa zawsze w chwili niespokojnego oczekiwania i nasłuchywania niemal trwożnego.
— Książę nasz! — zawołała nagle i głośno Dyrkowa.
— Książę nasz! — wrzasnęła Ludwisia, głosem takim, jakby ją kto mordować usiłował, garnek z kartoflami postawiła na powrót przed ogniem i z rozstawionemi ramionami poczęła, jakby nieprzytomnie a widocznie szukając czegoś, kręcić się po izbie.
— Świecy! — wołała Dyrkowa — Ludwisiu, bierz świecę i ze światłem spotkaj księcia mego na progu! Ja nie mogę, bo reumatyzm mój w nodze... Ludwisiu! Ludwisiu! aj ty, nieprzytomna dziewczyno... świecy-żeż, świecy... poświeć! a to jeszcze upadnie w ciemnéj sieni i zabije się...
— Świecy! świecy! — piskliwym głosem wtórowała Ludwisia, kręcąc się wciąż po izbie — a to skaranie Bozkie! gdzie świeca? Jezu Panie! za zbawienie ludzi grzesznych... oj nieszczęśliwa godzina... ot jest! jest! już jest! jest!
I z ogarkiem świecy, tkwiącym w mosiężnym li-