Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 015.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   7   —

— Aha! już to drugiéj matki akiéj, tjak Dyrkowa, ze świecą nie znaléźć... — wołał głos publiczny chórem na dole; w górze bowiem, w sferach tych towarzyskich, ku którym wzniosły Milorda skrzydła świetnych jego przeznaczeń, o matce Dyrkowéj nic wcale, albo niezmiernie mało wiedziano.
— Oj, ta matka Dyrkowa! jak ona go wychowała! jak ona go na pana wykierowała! jak ona go szczęśliwym zrobiła! co to za matka! oj matka to, matka!
Tak mawiali wszyscy, na dole mieszkający: panowie majstrowie mularscy, ciesielscy, szewieccy, i inni; panie majstrowe; synowie ich, którzy wzdychali przytém i ze skrytym wyrzutem na rodziców swych spoglądali; córki ich, którym widok Milorda sprowadzał na twarze rumieńce wzruszenia, a w piersi nawiewał tęsknotę. A pośród tłumu tego jeden tylko odzywał się głos, staruszkowaty i nieco zgryźliwy, który na wykrzyki: „co to za matka! oto matka!“ odpowiadał:
— Głupia matka!
Potém zaś ciszéj, i dla siebie tylko, dodawał:
— Biedna matka!
Był to głos Andrzeja Rębskiego, człeka znanego całemu onwilskiemu mieszczaństwu, nauczyciela niegdyś wiejskich szkółek, a teraz właściciela niewielkiéj posiadłości miejskiéj w Onwilu. Był to szczupły, niepozorny człowieczek, lat około sześćdziesięciu, w długim wyszarzanym surducie koloru orzechowego,