Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 606.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

narzędziem, które trzyma w ręce, a z którém nie wié sama, co jéj czynić wypada.
Wełniste loki, opływające jéj czoło i plecy, zwiększają gorąco, które uczuwa na widok tych mnóztwa oczu, w jéj twarz wlepionych. To téż basowy jéj głos drży i wpada w tony tak już nizkie, że aż zupełnie nie są właściwe delikatnéj kobiecéj piersi, a błękitne oczy roszą się łzą niewymownego udręczenia...
Wszystko to przecież jest niczém.
Szymszel nie widział nigdy w życiu kobiety tak pięknéj, jak ona.
Czy, wchodząc na scenę, spostrzegł on istotnie tę Dalilę, która się tam znajdowała? Niewiadomo. Słyszałam jednak potém, że Szymszel, wchodząc na scenę, zamiast ponsowéj twarzy, niezabudkowych oczu i wełnistych loków Mejerka, widział śnieżnie białe lica, uwieńczone kruczym, lśniącym warkoczem, i patrzące na niego dwiema gwiazdami płomienistych źrenic.
Widział w tych czarnych źrenicach łzę marzenia i żar namiętności, a postać, która stała przed nim, była wysmukłą, gibką i, niby od niebios rozgrzanych wschodniém słońcem, wiały od niéj tchnienia upalnych rozkoszy Wschodu.
Tego, co czuł Szymszel w téj chwili, nie zaznawał nigdy i nazwać-by nie umiał, ale, gdy zbliżył się do uroczego widma, które stało przed jego wzrokiem, i gdy śpiewać do niego zaczął, głos jego miał takie