Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 568.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kniejszy brylant. Szymszel patrzy na tę łzę i myśli: „Bądź pochwalony, aniele Sandalfonie, za to, że taką litość czujesz nad ludźmi!“ A powiedziawszy to, zaczyna przyglądać się kwiatom, płynącym z dłoni Sandalfona, jak długa barwna wstęga, i nadziwić się piękności ich nie może. Szkarłatne kielichy wyrastają w oczach jego do wielkości takiéj, że okienko, przez które patrzy na nie, pomieścić ich nie może; róże, białe jak śnieg, błyszczą srebrnemi łzami, na krwawych łodygach wyrastają liście czarne z żałobą białych rąbków, błękitne gwiazdy sypią z siebie deszcz złotych iskier, żółte tulipany wyglądają jak dzwony ogniste z wielkiemi sercami, kołacącemi w nich mocno i porosłemi ciemnym piołunem. Szymszel patrzy na wszystkie te cudowności, do ust jego przylgnął uśmiech zachwycenia, głowę z podziwu wielkiego przechyla w obie strony, a ręce mimowolnym ruchem podnosi w górę.
Nagle, złota drabina i napełniający ją aniołowie, srebrzyste łzy Sar-ha Olama, walczące z ciemnościami, i przecudowne kwiaty Sandalfona — bledną, zlewają się w tuman niewyraźny, tu i owdzie centkowany jeszcze złotem i purpurą, aż znikają całkiem. Szymszel ciężką ręką przeciera powieki i smętnym wzrokiem spogląda dokoła.
Przed nim na stole, z wązkiego kominka dogasającéj lampki wymyka się dym brudny, cuchnący; dokoła niego, na łóżkach, kufrze i na ziemi pod piecem