Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 514.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na to, aby panna Helena tak ładnie stroiła się w kwiaty i ludziom do reszty głowy zawracała. Blada, mizerna kobiecina rosła z dumy i radości, a promienném okiem ogarniając to jednę córkę, to drugą mówiła:
— A cóż? młodość to, panie dobrodziéju, młodość! Ja zawsze tak myślałam: niech ja już sobie pracuję i zapracuję się, byle one młodości użyły i ludziom pokazać się mogły.
Z rąk jéj chudych i igłą nakłutych, z oczu nabrzmiałych i zmęczonéj, cierpiącéj twarzy, znać było istotnie, że pracowała i zapracowywała się, tak jak znowu powierzchowność cała i stroje córek jéj objawiały, iż, dzięki pracy téj, przywykły one do używania młodości i ukazywania się oczom ludzkim w pełni wdzięków.
Służąca, ustrojona świątecznie, wnosiła już do pokoju półmisek z kołdunami, a panny Teodory nie było jeszcze. Cały ranek zajęta przyrządzaniem obiadu, przygotowywaniem naczyń i nakrywaniem do stołu, niedawno dopiéro pobiegła na salkę, aby uczesać się i ubrać. Już towarzystwo całe usiadło do stołu, a pani Jadwiga własną rączką nakładała kołduny na talerz gościa, gdy Teosia ukazała się we drzwiach. Nieba! co ta kobieta zrobiła z siebie dnia tego! Daremnie wczoraj w wieczór perswadowałam jéj, aby nie kładła sukni téj z zielonego bareżu, która, długie lata przeleżawszy w szufladzie