Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 485.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nając starannie na kształtnych ramionach dziewczyny wydobytą z szuflady pelerynkę, — moja ty siostruniu! żebym ja cię przy sobie ciągle miéć mogła, tobym już niczego więcéj nie chciała... Aha! — dodała, — żeby nie ta! mieszkały-byście z matką obie u nas na salce... wspominałam już o tém Klemensowi, ale on odpowiedział: „siostry nie wypędzę z domu! Piérwsza tu moja siostra, niż twoja”. O! ta gadzina! przez nią wy musicie w tym okropnym zaułku i tak daleko ode mnie mieszkać! A żebyśmy się tu wszystkie trzy razem zebrały, i Klemens musiał-by zaraz śpiewać inaczéj!...
— Jadziu! — figlarnie szepnęła dziewczyna, — a żeby ona sobie za mąż poszła! Trzeba-by ją chyba komu wyswatać!...
— Ona za mąż! ją wyswatać! chyba dziadowi z pod kościoła, temu, co to z tym czerwonym nosem pod Farą zawsze siedzi i o Samsonie śpiewa...
Wybuchnęły obie głośnym, serdecznym śmiechem.
— Nie, — wołała Helka, — ja dla niéj lepszą partyą znalazłam. Wyswatam ją naszemu kulawemu stróżowi... owdowiał niedawno... mówią, że po pijanemu żonkę zatłukł...
— Jéj-by i kulawy stróż już nie chciał, stara taka i straszna... Czy uważałaś, jakie u niéj czoło zmarszczone, jak u sześćdziesięcio-letniéj baby, a loczki sobie zawija młodziuteńkie... przytém i te jéj rumieńce nieznośne, pewno różuje się...