Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 444.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jąc o turmie, i czując, że piekło daleko, a przedmiot ponętny blizko, rozminęła się ona z siódmém przykazaniem, poczém zamknęły się za nią żelazem okute drzwi miejscowego więzienia?
Być może jeszcze, iż pochwyciła ją jedna z tych sieci, którą zbrodniczy przemysł rozciąga na piękność kobiecą, w zarodzie choćby dostrzeżoną, i że ukaże się ona jeszcze kiedyś na świecie, dorosłą i wykształconą — w szkole występku?
Zresztą, wzięła ją jeszcze może z miejskiego bruku poczciwa wieśniaczka jaka, wracająca z targu lub z kościoła, a potrzebująca w chacie robotnicy małéj, i siaduje ona gdzieś teraz na łące zielonéj, pasąc stadko gęsi białych lub burych owieczek, szczęśliwa, bo otacza ją natura świeża i zdrowa, nieszczęsna zawsze — bo sama i cudza śród matek, całujących swe dzieci, i wśród dzieci, bawiących się na rodzinnych swych progach...
Jakkolwiek bądź, Julianki nikt już nigdy w mieście naszém nie widział, a za całe wspomnienie o niéj pozostała długa historya o porzuconém dziecku, którą Złotka opowiadać lubi ludziom, przychodzącym do jéj sklepiku.
Niekiedy, wysłuchawszy opowiadania staréj żydówki, ludzie mawiają:
— Smutna to historya!
Wtedy Złotka trzęsie głową w spłowiałym zawoju podnosi w górę pomarszczony palec i mówi: