Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 432.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z pewnością, gdyby mi nie przyszła ta ciężka potrzeba... a co miałam robić z tobą? Ot i teraz znowu sama jesteś... żal mi cię... ale cóż zrobię?... żeby tak jeszcze oczy były, ale uciekły! zupełnie uciekły! drogi już nawet przed sobą nie widzę... no, bądź zdrowa! niech Bóg cię ratuje!
I szukała znowu trzęsącą się ręką głowy dziecka, aby je pożegnać; ale Julianka obiema rękoma uchwyciła brzeg połatanego jéj płaszcza.
— Niech mnie już pani teraz nie porzuca... — zawołała — niech mię pani z sobą zabierze...
Żebraczka zamyśliła się.
— Zabrać cię... a cóż ty robić będziesz ze mną? żebrać, tak jak ja... oj! to niedobrze! niedobrze! Ja to już drogą tą z życia wychodzę... kto-by się był spodziewał?... ale żebyś ty miała w nią wchodzić... to niedobrze... Panu Bogu za ciebie odpowiem! duszę swą zgubię.
I opierając się jakby pokusie ogarniającéj ją, odchodzić chciała; Julianka przecież drogę jéj zabiegła, płaszcza jéj czepiała się i ręce jéj całować zaczęła.
— Pójdę za panią! — szeptała — na koniec świata za panią pójdę... Sama tu nie zostanę już teraz za nic... Antek bił-by mię znowu i głodem-bym marła... a pani to, tak nie widząc, zabłądzi gdzie jeszcze i zginie, albo upadnie i zabije się... ja panią prowadzić będę...
Oślepłe oczy żebraczki nabiegły łzami.