Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 430.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomarszczonéj twarzy. Plecy jéj okrywał rodzaj salopy bez rękawów, połatanéj z przodu i z tyłu, a tak staréj, że żadnéj już określonéj barwy nie posiadającéj; na nogach, owiniętych szmatami płótna, miała płytkie, dziurawe obuwie, a na siwych włosach zrudziały watowany kaptur.
Żebraczka ta szła powoli bardzo, kijem swym stukając o kamienie, tu i owdzie z trawy wystające, i z wysileniem wielkiém ostatków wzroku swego, poszukując na dziedzińcu kogoś, lub czegoś.
Julianka, spostrzegłszy żebraczkę, głowę podała na przód i zaczęła przypatrywać się jéj z uwagą wielką. Nagle zeskoczyła z wysokiego progu i biedz zaczęła. W połowie dziedzińca spotkała się ze starą kobietą i krzyknęła:
— Pani! — Jednocześnie pocałowała rękę jéj, kij trzymającą.
— A!... kto to? czy to Julianka? — zapytała żebraczka chrapliwym, dygocącym głosem.
— Julianka! — odpowiedziało dziecko i pocałowało ją w rękę drugą.
Żebraczka niepewnym giestem ludzi, nic prawie niewidzących, poszukała głowy jéj i położyła na niéj dłoń zczerniałą i pomarszczoną.
— Aha! — zaczęła — poznałaś mnie i kontenta widać jesteś z tego, żem przyszła; to dobrze! Dobre z ciebie dziecko! Ot widzisz! przyszłam! Ja tu kilka razy już byłam i dowiadywałam się o ciebie. Cóż?