Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 427.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlatego, że bardzo kochała!
Milczały chwilę obie.
— Pani! — ozwało się dziecko. — Pani! a gdzie mój ojciec?
Głowa kobiety pochyliła się nizko.
— Wielki Boże! — zaszeptała gwałtownie.
Potém, miękko, rzewnie jakoś, wymówiła:
— Niech Bóg mu przebaczy! Przebacz mu! — mówiła daléj, przykładając twarz swą ku twarzy dziecka — i matce swéj, o! matce swéj nadewszystko, przebacz!... i o tém także pamiętaj zawsze, co ci mówiłam, abyś grzeczną była, łagodną dla ludzi, nie brała nigdy nic cudzego... Pamiętaj, że, gdy tylko co złego zrobisz, serce twojéj matki bardzo zaboli, i ciemniéj jeszcze zrobi się w kraju tym, w którym mieszka ona...
— A teraz — dodała po chwili — chodź... pomodlimy się razem...
Wstała, i trzymając dziecko za rękę, poprowadziła je ku oknu. Za oknem ciemno było, deszcz padał i lipy szumiały. W pokoju téż panowała ciemność taka, że zaledwie śród niéj rozróżnić można było zarysy dwóch postaci: kobiecéj i dziecięcéj, klęczących przed oknem.
— Złóż ręce... patrz w niebo... nie widać go teraz, ale ono jest przecie... wiész o tém, że jest tam... za ciemnościami... mów: Ojcze nasz!
— Ojcze nasz! — z cicha powtórzyło dziecko.