Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 423.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na zimną krew i śmiałość, ale przychodziło to jéj z trudnością. Głowę podnosiła, patrzéć usiłowała śmiało i obojętnie, ale usta jéj drżały i oczy nabiegały łzami.
— Moja kupcowo! — rzekła, postępując do stołu, za którym siedziała żydówka — ile ja kupcowéj winna jestem?
Złotka sporządziła szybko mały rachunek i podała go jéj, milcząc:
— Dziś w wieczór zapłacę — rzekła kobieta.
— Czy panna przyjęła już to miejsce?
— Idę właśnie, aby powiedzieć państwu tym, że propozycyą ich przyjmuję. Jutro wyjadę z nimi na wieś...
— Daleko?
— Dwadzieścia ztąd mil podobno.
Złotka milczała. Panna Janina nie miała już powodu żadnego do pozostania, jednak nie odchodziła. Po chwili milczenia zaczęła z cicha:
— Całorocznéj pensyi mojéj zażądać z góry muszę. Połowę jéj wydam na opłacenie długów, a i przyodziać się trochę trzeba, bo dom jest zamożny i wymagać tam będą porządnego ubrania. Jednak, jeżel kupcowa pozwoli, ja kupcowéj zostawię trochę pieniędzy... dla małéj...
Złotka ręką niechętnie skinęła.
— A co jéj z tych pieniędzy — rzekła. — Ile