Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 420.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czny weszła do sklepiku Złotki, żydówka aż splotła ręce i zawołała:
— Aj! aj! jak panna źle wygląda! jak panna zmizerniała.
Wistocie, cera jéj zżółkła, oczy zapadły, a na czole przybyło zmarszczek. Postarzała i zeszpetniała, tylko lniane włosy jéj wciąż wiły się młodo i filuternie, i usta drobne zachowały zarys młodości i wdzięku.
— Moja kupcowo — rzekła — przyszłam prosić cię o radę... co tu robić? miejsce mi zdarza się, wcale dobre nawet... w domu dość zamożnych i uczciwych ludzi...
Umilkła i rzuciła dokoła siebie bardziéj niż kiedy zmieszane spojrzenia. Złotka milczała chwilę i trzęsła starą głową swą, jak zwykle bywało, gdy zastanawiała się nad czémś smutném, lub zagadkowém. Utopiła potém pojętne i bystre, choć starością omglone, oczy, w twarzy stojącéj przed nią kobiety i zwolna zapytała:
— No! a co z dzieckiem będzie?
Tym razem, panna Janina była widać tak zamyśloną, czy zrozpaczoną, że nie zawołała, jak zwykle: a cóż mnie to dziecko obchodzić może? Owszem, splatając ręce i opierając je o stół, osłupiałym wzrokiem patrzała przed siebie i głucho powtórzyła:
— Co z dzieckiem będzie?