Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 409.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się w nią zaczęła, a Antek, wykrzywiając się, żartować znowu począł:
— Ot, jaka mi księżniczka! prezenta teraz rozdaje! a pamiętasz, jak niedawno za miotłą u nas siedziałaś i kartofle pod ławą jadłaś...
W miarę jak chłopak mówił, Julianka piąstki swe ściskała. Zdawało się, że tuż, tuż rzuci się ku niemu. Nie uczyniła jednak tego, pochyliła się tylko i, otworzywszy usta w całéj ich szerokości, ukazała mu język. Téj zemsty odmówić już sobie nie mogła. Wykonała ją, ale wykonawszy, zlękła się zarazem, i pędem puściła się na schody gmachu, ku pokojowi panny Janiny.
Antek i inne dzieci gonić ją chciały, ale śmiałości im zabrakło. Nie śmiały napastować mieszkania guwernantki, którą mieszkańcy dziedzińca instynktowo uważali za coś wyższego od siebie. Imponował im może kapelusz, który nosiła, kanarek, wiszący w oknie, a może i coś innego jeszcze.
— Dzieci uczy, — mówili o niéj, — edukacyą miéć musi, i taka jakaś delikatna!
Co do edukacyi téj, posiadanéj przez szczupłą, bladą guwernantkę, żydówka, Złotka, miała o niéj wiadomości pewne, z własnych jéj ust zaczerpane. Raz panna Janina weszła do sklepiku i, kupując znowu małą ilość cukru i nafty, zapytała Złotkę:
— A cóż, moja kupcowo, nie masz tam dla mnie dobréj jakiéj nowiny?