Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 394.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieckiem pijaném, i ze splecionemi rękoma, półgłosem mówiło:
— Ojcze nasz, któryś jest w niebie, przyjdź królestwo twoje!...
W porze owéj, Julianka miała już lat siedm, ale małą była na wiek swój; powoli rosła. Rosły tylko szybko bardzo włosy jéj, kruczéj czarności, i wiły się w tysiączne pierścienie, ze wszech stron ocieniając malutką, chudą jéj twarz z blademi usty i ogromnemi oczyma, czarnemi, jak węgle. Miewała ona wtedy na sobie stare spodniczki, długie do ziemi prawie, nieosłaniające jednak stóp nagich i wiecznie pokaleczonych, i kaftaniki luźne, strasznie stare i spłowiałe, które, rozchylając się z przodu, ukazywały podartą koszulę. Wyglądała brudno i nędznie, ale ogromne włosy jéj i prześliczne oczy, patrzące na świat z wyrazem szczególnego w tym wieku zamyślenia, zwracały na nią często uwagę ludzi, którzy jéj nie znali. Nieraz, widząc ją siedzącą na progu sklepiku, przybywający tam zapytywali Złotkę:
— Czyje to dziecko?
Złotka flegmatycznie odpowiadała:
— Wszystkich!
— Jakto wszystkich? — pytano.
— Nu, niczyje!
— Wszystkich i niczyje! jakto być może? co to znaczy?
Na wklęsłych wargach staréj żydówki osiadał