Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 371.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nemi oczyma, szło do kącika swego, pomiędzy kruszący się piec i ścianę.
W ten sposób żyły ze sobą i wzajem wspierały się dwie nędze. Po dwóch dopiéro latach, stara sędzina zmieniła nieco zwyczaje swe, rzadziéj daleko zaczęła wychodzić na miasto i przestała całkiem uczyć dziecko modlenia się i robót na drutach. Własne téż ręce jéj wolniéj, coraz wolniéj poruszały szydełkiem i iglicą, w zamian coraz silniéj trzęsła się jéj głowa, i zmarszczki czoła coraz ruchliwiéj i większą jakby trwogą gnane falowały w różne kierunki. Z wysileniem nadzwyczajném wpatrując się we włóczki, aby rozróżnić ich barwy, głębokim i pełnym dziwnych drżeń szeptem, mówiła ona do siebie:
— Uciekają już... uciekają... ot już i do reszty uciekają...
W istocie, w biały dzień nieraz brała włóczkę żółtą, zamiast różowéj, a błękitną zamiast zielonéj i, nieprędko dostrzegłszy omyłkę swą, pruła robotę, nad którą cały dzień pracowała. Wtedy, od chwili do chwili, ostrożnie i jakby lękając się uszkodzić kruchego jakiegoś przedmiotu, końcem palca ocierała łzę z krwistéj powieki.
Czasem mówiła do dziecka:
— Zmów pacierz na intencyą oczu moich... Panu Bogu miłe modlitwy dziecięce...
Siadywała wciąż wieczorami na skrzynce swéj aż do chwili, w któréj zegar kościelny wybijał jedena-