Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 370.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przy ostatnim wyrazie dłoń staréj zsunęła się z włosów dziecka na zasępione jego czoło i gładziła je lekko.
— Cóż? odpuścisz Antkowi? — pytała proszącym głosem.
— Odpuszczę! — cicho odpowiedziała Julianka i uśmiechnęła się. Zdjąwszy z twarzy swéj pieszczącą rękę, pocałowała ją.
— No tak, to dobrze! siadaj-że teraz znowu przy mnie, a ja ci opowiadać będę historyą świętą, jak Pan Bóg stworzył świat, człowieka, i o wszystkiém, co potém było... Ja bo, widzisz, kiedyś edukacyą miałam, wszystkiego potrochu uczyłam się... mowna byłam, wesoła i dowcipna; ludzie mówili o mnie, że jestem miłą i wykształconą osobą... Gdzie teraz ludzie ci? gdzie?...
Westchnęła.
— Ktoby się był spodziewał?
I zwolna, uroczyście, wznosząc często w górę pomarszczony palec i przerywając wątek mowy swéj mnóztwem zboczeń i wspomnień, opowiadała Historyą Świętą dziecku, które, z głową na kolanach jéj złożoną, usypiało niebawem, a spało tak dotąd, aż z dalekiéj głębi miasta przypłynął poważny dźwięk farnego zegara, wygłaszającego jedenastą godzinę. Wtedy mała staruszka wstawała i starannie zwijała siatkę swą, a dziecię budziło się i, owinięte w starą chustkę, z sen-