Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 364.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam, edukowałam. Teraz one gdzieś fruwają, latają po świecie, a o mnie ani myślą... Kto-by się był spodziewał!.. Opiekujesz się! jak ja teraz dzieckiem opiekować się mogę? kłopot to tylko dla głowy mojéj... czy to ja jéj matka, albo babka?
Otwierając drzwi mieszkania swego, starała się nie wypuścić z ręki zawinięcia z papieru, zawierającego w sobie mały kawałek gotowanego mięsa i parę kartofli.
— To dla dziecka! — mówiła. — Ale gdzie ta dziewczyna wiecznie lata! — I, wychyliwszy się przez okno, piskliwym i trzęsącym się głosem wołała:
— Julianka! Julianka!
Na wołanie to dziecko przybiegało i, wsunąwszy się do malutkiéj, białéj izdebki, chciwie zjadało podane mu pożywienie. Stara kobieta siadała na skrzyni swéj, i wydobywała ze spłowiałego worka różnobarwne włóczki.
— Siadaj, — mówiła do dziecka, — ot tu przy mnie, na ziemi, i rób pończochę.
Wkładała w drobne ręce jéj druty i kłębek, a potém schylona uczyła:
— Nitkę trzymaj na palcu... drut włóż pod nitkę... teraz przewlecz... ot widzisz... i zrobiło się oczko... no, nie spuszczaj nitki z palca... rób tak ciągle...
Prostując się, stęknęła i, dobierając kolory włóczek swych, zaczynała mówić znowu:
— Nauczyć cię chcę, czego mogę... pacierz mówić i pończochę robić... Innych rzeczy niech cię tam