Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i gazetą swą z przeraźliwym szelestem co chwila ku wrzaskliwéj grupie powiewał.
Szelesty te draźniły snadź nerwy niemłodéj, bladéj i widocznie bardzo dobréj Anny Liniewskiéj, ciotki, która, w wyszywaniu włóczkami siatkowéj serwety pogrążona, podnosiła od chwili do chwili głowę i z kolei sykała na pana Aloizego. Ile razy zaś syknęła tyle razy pan Aloizy, z rozczulonym prawie wyrazem twarzy, pochylał się ku niéj i na przeprosiny rękę jéj, zaopatrzoną w długą igłę całował; co téż ją, aż do nowego szelestu gazety, najzupełniéj rozzbrajało. Głębszą i trwalszą snadź troską jéj było dobieranie kolorów włóczek, któremi serwetę swą wyszywała; bo nagle podniosła głowę, w trochę jeszcze zalotny czepeczek ustrojoną i, z rozpaczliwém załamaniem rąk, zawołała:
— Moja pani Zuzanno, proszę mi poradzić! już ja doprawdy nie wiem, jaką tu różę zrobić: różową czy żółtą?
W mgnieniu oka, po zapytaniu tém, całe towarzystwo, nie wyłączając staruszki a z wyjątkiem tylko ex-profesora, podzieliło się na obozy różowéj i żółtéj róży. Okimski, gimnazyaści, nawet milcząca dotąd i melancholijnie na różowe pończoszki swe spoglądająca piękna panna Emilia, udzielali rad swych i wydawali zdania. Teraz nawet panna Emilia mówiła najgłośniéj i z największym zapałem, nie dlatego zapewne, aby była żarliwą miłośnicą robót ręcznych, ale, że,