Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 282.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zkądciś tylko, z przeciwnéj strony drogi, płyną powietrzem melancholijne wołania, którymi oracze napędzają leniwe swe woły; od dworu dochodzi basowy turkot młocarni, podobny zdala do podziemnego, nieustającego grzmotu; pod czarnym lasem wiją się sine wstęgi dymów, oznaczające miejsca pastwisk, które téż od chwili do chwili ozywają się przenikliwym, kilka nut żałośnych do nieskończoności powtarzającym, śpiewem fujarek. Nad tém wszystkiém niebo, od skłonu do skłonu okryte płachtą białych obłoków, gdzie niegdzie tylko wzdymającą się w ciemne, na różny sposób wyrzeźbione chmury, a pośrodku nieba, z za białéj płachty, w miejscu tym niby muślin rozrzedzonéj, tarcza słoneczna omglona, bez promieni, do okrągłego, blado-złotego opłatka podobna. Mylę się. Nie była ona całkiem bez promieni; bo gdy, ścigając okiem jaskółki, które długim, czarnym sznurem ciągnęły ku zachodowi, spojrzałam na to blade i smutne słońce, zobaczyłam promień jego jeden jedyny, złotą niby nitkę, która świeciła i urywała się wysoko.
Kto mi wskaże te napowietrzne drogi, któremi przylatują do nas wspomnienia? Kto mi powié, dlaczego pogoda dzisiejsza, taka smutna i taka cicha, przyniosła przed pamięć moję jednę znaną mi kiedyś kobietę i jeden moment z jéj życia? Było to przypomnienie tak nagłe i wyraźne, że w chwili właśnie, gdy patrzałam na ów promień słoneczny, bardzo wysoko