Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 273.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a raczéj bywał zapewne w Ongrodzie, ale z nią widziéć się nie starał. Nic dziwnego. Mularz, nie rycerz ani wice-hrabia. Czasu może zabrakło mu, albo wśród ciężkiéj pracy zapominał o „czarnookiéj“ tak często, że nakoniec i całkiem o niéj zapomniał; być może téż, że „siwa gołąbka“ raiła mu na żonę jaką nie panienkę i nie z takiego domu, gdzie córki wyklinają, a on wpływom jéj ulegał...
Brygida prędko zmieniła miejsce, i zmieniała je potém często. Uznawano ogólnie, że była uczciwa i pracowita, ale ponura jak noc i popędliwa jak burza; nikogo do siebie nie przywiązywała i sama z nikim żadnym trwałym węzłem spoić się nie mogła. Od czasu pewnego szczególniéj zaczęła ona spadać coraz niżéj. Raz, idąc przez ulicę z koszykiem w ręku, posłana zapewne po sprawunki, spotkała Rozalią. Z razu zdawała się być zadowoloną z widoku dawnéj znajoméj swéj. Przywitały się. Było to już w lat kilka po owéj porze, gdy mieszkały na jednym dziedzińcu.
— Cóż tam z wami? — zapytała Brygida, — matka twoja żyje?
Rozalia rozgadała się ze zwykłą sobie łatwością. Matka jéj od dwóch już lat nie opuszczała łóżka. Artretyzm miała w rękach i nogach, wychudła strasznie i leży sobie biedactwo, niby figurka woskowa, tak żółta i nieruchoma. Ale nie skarży się nigdy na nic, nie narzeka, nie wybredza; czasem tylko stęknie z bóu, i to w nocy, kiedy myśli, że Rozalia śpi, i nikt