Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, matką i rządną gospodynią.“ Ja téż niczego więcéj nie chcę. Czém-że mogę być inném? Nic nie umiem i do niczego pretensyi miéć nie mogę. Pracować tylko mogę i chcę, i... kochać swoich... moja mamo; czyż mama mi nie pozwoli spełnić woli ojca i być szczęśliwą? Com ja mamie winna? Grać się nie nauczyłam! to prawda, ale czyż to wina moja? Pan Bóg mi zdolności do tego nie dał. I temu-m także ja niewinna, że silna wyrosłam, nie powiewna...
W piersi jéj drgnął zwykły, krótki, ironiczny śmiech, znowu wrzała wewnątrz goryczą i gniewem. I znowu przemogła się.
— Ale za to, — zdławionym trochę głosem mówić zaczęła, — ale za to, od śmierci ojca, przez ośm lat, przez całe ośm lat służyłam mamie, jak mogłam, czém mogłam. Oszczędzałam grosz każdy, aby mamie więcéj na przyjemności i wygody zostało. Sługi nie miałyśmy... robiłam sama wszystko, choć mama tylko... tylko... zawsze gniewała się na mnie za to! Nie wymawiam... o, ja nie wymawiam! to był mój obowiązek. Ojciec umierając, powiedział mi: „bądź dobrą dla matki!“ o, ojciec! ojciec! ojciec mój!... ale za to... za to... za to... że przecież spełniłam ten obowiązek, jak tylko mogłam i potrafiłam... proszę mamy... niech mama pozwoli, żeby on tu zaraz przyszedł i niech nas pobłogosławi.
Zadała sobie gwałt wielki i, przyklęknąwszy przed matką, w kolana ją pocałowała.