Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 248.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— At! — sarknęła — zabawy, towarzystwa! poco mi to! Myślałam, że mi co lepszego wywróżysz...
— Z duszy i serca chciała-bym, ale cóż ja zrobię, kiedy tak w senniku pisze! Zresztą sen mara, Bóg wiara. Mama gniewa się zawsze za to, że troszeczkę w sny wierzę... Do widzenia!
Rozeszły się.
Brygida, zapaliwszy lampkę, wnet utkwiła w twarzy matki wzrok niespokojny i badawczy. Czułości we wzroku tym nie było żadnéj; ale niepokój, który mącił w téj chwili śmiałe te zawsze, ogniste oczy, zdawał się mówić: „zawsze to matka!”
Żyrewiczowa wzięła z komody starą talię kart i, usiadłszy na kanapce, zaczęła je do pasyansa wybierać i układać. Brygida wyjęła téż z kosza sztukę bielizny, która cerowania i naprawiania potrzebowała, ale wnet spuściła ją na kolana i znowu wpatrzyła się w matkę. Wyraz twarzy pani Emmy nie miał w sobie nic groźnego. Łagodna, jak zwykle, wieczoru tego zdawała się jeszcze być zadowoloną czémś i trochę rozmarzoną. Z pudełka, stojącego na stole, wyjęła różowy cukierek i, podniosłszy go do ust, pudełko ku córce posunęła.
— Widzisz, Bryniu — żartobliwie wyrzekła — mnie jeszcze kawalerowie cukierki przynoszą. To od Stasia...
Nie wiadomo, czy Brygida słowa te słyszała, lub przynajmniéj czy je zrozumiała. Z rumieńcem