Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i Żyrewiczową, i z roztargnieniem odpowiadała na pytanie jakieś, przez Stanisława jéj zadane.
— Śliczna, śliczna osoba, dystyngowana i bardzo dobrze urodzona! Odropolska z domu, a rodzi ją Wiewiórkiewiczówna, z tych Wiewiórkiewiczów, co to jeden żonaty był z hrabianką Pompalińską, a drugi...
— Panie Stanisławie! — wpadł jéj w mowę bardziéj jeszcze niż zwykle wiolinowy głosik Rozalii.
— Co pani rozkaże? — z galanteryą zwracając się do niéj, zapytał Staś.
O, jakże niepodobną była do osoby, mającéj komukolwiek cokolwiek rozkazywać! Wyglądała w sposób litość budzący. Czarne jéj, wesołe zwykle oczki, pod wpływem śmiertelnego przymusu, jaki saméj sobie zadawała, na wierzch prawie wychodziły, czoło jéj zaszło krwistym rumieńcem, który posuwał się aż pod gładziutkie, wypomadowane pasma włosów i szkarłatną barwę nadał małym uszkom; chustką do nosa zasłoniła całą dolną część twarzy. Z za téj chustki głosik jéj wydobywał się zdławiony i za każdą syllabą konający.
— Panie Stanisławie, mamie przy...kro i mnie tak...że... ale co zrobić... dro...żyz...na taka... mamie na zimę... ciepłych bucików trzeba... żeby pan wiedział... jak to przykro... ale... cóż zrobić... ja sama nie wiem... ale może-by pan mógł te... te... pro... pro... pro...
Wyrazem procenta udławiła się formalnie i nic już