Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

próg z ziemią, i trzymającą na kolanach swych wielką, kudłatą głowę podwórzowego psa. Pies tulił do kolan jéj grzbiet swój, żółtą sierścią okryty, a ona, obie ręce na głowie jego trzymając, schylona, mówiła do niego pół-głosem:
— Dobry Wilczek! poczciwy Wilczek! mój... mój... mój... Wilczek!
Piękne, surowe zwykle usta jéj, rozwierały się czułym prawie uśmiechem.
Spostrzegłszy matkę, podniosła głowę i, w zwykły sobie szorstki sposób, rzekła:
— Herbatę i rosół dla mamy przygotowałam... lampy tylko nie zapaliłam, żeby darmo się nie paliła.
Na stoliku, przed kanapką, zasłanym czystą serwetką, obok talerzy z odegrzanym rosołem, i innych, skromnych bardzo przyborów, stała szklanka z nalaną herbatą. Znajdowała się téż tam lampka, do zapalenia przygotowana i wiązka zapałek. Ale pani Emma nie zapaliła lampki i nie tknęła przygotowanéj wieczerzy. U wejścia do mieszkania spotkały ją dwa wrażenia: szaréj godziny i świeżéj tu bytności młodego krewnego jéj męża. Westchnęła, stanęła u okna i chwil kilka dumała. Usta jéj poruszyły się zwolna i wyszeptały: „Tyle szczęścia, co się prześni, tyle życia, ile w pieśni”. Powolnym krokiem zbliżyła się do fortepianu, usiadła na stołku i przebiegła klawiaturę passażem, w kilku momentach fałszywym, ale szybkim i tak delikatnym, jak przeciągłe, przyciszone west-